Julian Prażuch, ps. „Świt”
(1907-1969)
Był typowym przedstawicielem pokolenia II RP: pracowitym, uczciwym, ofiarnym, bezgranicznie oddanym Sprawie ojczystej. Nie pokonały go ani warunki więzienne, ani troski materialne rodziny, pozostał absolutnie Niezłomnym.
Urodził się 14 grudnia 1907 roku w Niecieczy gm. Otfinów, jako syn małorolnego chłopa Stanisława i Katarzyny z d. Leśniak.
Po 2-letniej szkole powszechnej w rodzinnej miejscowości, uczęszczał do5-klasowej szkoły w Żabnie.
W latach od 1923-1928 był uczniem Państwowego Seminarium Nauczycielskiego Męskiego im. Jędrzeja Śniadeckiego w Tarnowie. Z uwagi na trudne warunki materialne rodziców, dochodził piechotą 5 km z Niecieczy do Żabna a stamtąd dopiero pociągiem do Tarnowa.
Obowiązkową służbę wojskową odbył w Szkole Podchorążych Rezerwy Piechoty nr 2 w Krakowie a praktykę w 16 pp w Tarnowie. 25 września 1929 r. został przeniesiony do rezerwy w stopniu plutonowego podchorążego rezerwy. Do stopnia porucznika rezerwy awansowany został 1 stycznia 1938 r.
Od 2 października 1929 r. rozpoczął pracę nauczycielską w Szkole Powszechnej im. S. Staszica w Tarnowie, gdzie pracował aż do wybuchu II wojny światowej.
W tym czasie działał społecznie, jako instruktor Przysposobienia Wojskowego, podnosząc równocześnie swoje kwalifikacje w zakresie geografii i przyrody i uzyskując świadectwo maturalne gimnazjum matematyczno- fizycznego. W ramach Związku Strzeleckiego prowadził ćwiczenia wojskowe z młodzieżą. Działał w „Białym Krzyżu”, jako wykładowca na kursach dla żołnierzy-analfabetów, był opiekunem szkolnego Koła PCK oraz XII Drużyny Harcerzy.
W 1935 roku założył rodzinę. Rok później podjął studia pedagogiczne na Uniwersytecie Jagiellońskim, ukończone dopiero po wojnie.
W okresie okupacji niemieckiej uczył tylko przez rok. Zwolniony, pracował jako pracownik fizyczny przy robotach melioracyjnych. Ukończył jednak w 1942 r. kurs rolniczy w Czernichowie, co pozwoliło mu objąć funkcję kierownika szkoły przysposobienia rolniczego w Dąbrowie Tarnowskiej.
Równolegle działał w konspiracji, od jesieni 1940 r., jako oficer sztabu Obwodu ZWZ-AK Tarnów pod ps. „Świt”. Od lutego 1943 do 1944 r. był dowódcą Placówki AK „Tekla” w Tarnowie. Po rozpoczęciu działań partyzanckich batalionu AK „Barbara” w lecie 1944 r. pełnił funkcję oficera żywnościowego w sztabie batalionu. Po demobilizacji batalionu powrócił do Tarnowa, ujawnił się 11 października 1945 r.
Od stycznia 1945 do 8 sierpnia 1946 r., kiedy to został aresztowany, uczył w Szkole Powszechnej i K. Brodzińskiego. Włączył się w pracę PSL. Był również kierownikiem propagandy Obwodu Brygad Wywiadowczych (BW) (kontynuacji NIE) współdziałających z WiN-em.
Liczne aresztowania w sierpniu 1946 r. związane były głównie z działalnością Tadeusza Gajdy „Tarzana” dowódcy Pogotowia Akcji Specjalnej (PAS) przybyłego wraz z grupą z Tarnobrzeskiego, a powiązanego z członkami BW w Tarnowie.
W wyniku krótkiego, ale bardzo skutecznego w metodach śledztwa, pod kierunkiem doradcy sowieckiego kpt Lwa Sobolewa, Wojskowy Sąd Rejonowy w Krakowie, pod przewodnictwem kpt Mariana Piękosza, 28 września 1946 roku w grupie 22 oskarżonych, skazał:
Juliana Prażucha – na dożywocie, utratę praw obywatelskich na zawsze i przepadek mienia
Po odczytaniu wyroku sędzia cynicznie oświadczył – wspomina Józef Lulek, – że „na takie wyroki nie zasłużyliśmy, ale otrzymaliśmy je dla zastraszenia innych”, po czym rzekł, że pan prokurator zadowolony z wyroków i nie wnosi zastrzeżeń.
A wśród tych 22 wyroków - 7 skazano na karę śmierci, 2 na dożywocie, pozostałych na kary więzienia od 5 do 15 lat.
W wyniku amnestii, wyrok wobec J. Prażucha został potem zmieniony na 15 lat więzienia, które spędził na Montelupich w Krakowie, w Rawiczu, we Wronkach i w Potulicach.
Wśród nieustających próśb rodzin o ułaskawienie bliskich, wzruszający jest list Jasi Prażuch z 17 X 1946 r. do B. Bieruta. Jestem małą dziewczynką i spotkało mnie wielkie nieszczęście. Zabrali mi Tatusia do więzienia i powiedzieli, że już nigdy nie wróci. A ja w to nie wierzę, bo on był zawsze dobry i nikomu nic złego nie zrobił.” Wróć mi Tatusia, każ go zwolnić z więzienia , bo on jest bardzo chory i umrze tam na pewno…”
Na wniesioną prośbę żony Marii odpowiedziano potem, że zgodnie z opinią naczelnika więzienia w Rawiczu, (którego głos był decydujący po odbyciu połowy kary), iż więzień „żadnej skruchy nie wykazuje za popełnione przestępstwa i robi z siebie męczennika cierpiącego za dobrą sprawę”. W 5 lat później, tenże naczelnik stwierdził, że więzień musi nadal przebywać w więzieniu.
Ostatecznie Julian Prażuch wyszedł warunkowo 15 maja 1954 roku.
Wyjście z więzienia nie kończyło sprawy. Przez długi czas musiał meldować się w PUBP, poza tym był systematycznie inwigilowany.
Nie mogąc powrócić do zawodu nauczycielskiego na skutek utraty praw obywatelskich, zatrudnił się w charakterze magazyniera w Spółdzielni Pracy „Pokój. Widząc tam jednak różnego rodzaju przekręty i nie mogąc im zapobiec, przeszedł do innej spółdzielni.
Na skutek zaangażowania się Juliana Prażucha w wydarzenia 1956 roku i w organizację Związku „ZBoWiD”, 18 czerwca 1956 r. „założono” na niego sprawę i opracowano „Plan operacyjnych przedsięwzięć do sprawy ewidencyjno-obserwacyjnej” nr 2250/F/56. Znając jego autorytet wśród byłych członków AK i WiN, śledzono jego działania. Informacje od tzw. „informatorów” potwierdzały niezmienność jego poglądów. W raportach donosicieli czytamy: „dalej szuka dróg, którymi mógłby szkodzić obecnemu ustrojowi” - lub inny cytat – „ jest pewnym, że jego poglądy polityczne nie uległy żadnej zasadniczej zmianie. I tak np. w okresie przemian październikowych w 1956 r. zaczął pracować aktywnie przy organizacji ZBoWiD. W swych wystąpieniach używał pseudonimów z czasów okupacji a nie nazwisk b. działaczy AK…zażądał rehabilitacji b. żołnierzy AK. Figurant nie zaprzestał całkowicie działalności politycznej, Zmienił tylko formy…twierdził „musimy się bronić”.
Był jednak bardzo ostrożny w swoich wypowiedziach, mimo, że sieć donosicieli zapętlona wokół niego stale się powiększała i zaciskała. Kapusie – często bliscy znajomi zdobywający nawet jego zaufanie - donosili, że figurant cierpi na jakiś uraz psychiczny na tle politycznym, nie chce z nikim z nas rozmawiać…studiuje codziennie „Trybunę Ludu”. Jego ostrożność i skrytość bywa czasami śmieszna…”
Opracowano plan werbunku do współpracy i konsekwentnie przeprowadzano, widząc jego wielki autorytet w środowisku kombatanckim, lecz stanowczo odmawiał. Przez 10 lat nieustająco osaczano go w różny sposób, kontrolując korespondencję, nękając, utrudniając życie zawodowe i rodzinne. Znając jego bardzo trudne warunki materialne w domu, miano nadzieję, że zostanie złamany, ale On wytrwał. Przez 10 długich lat od wyjścia z więzienia w sposób systematyczny, permanentny i dotkliwy, chociaż nieskuteczny, dręczono wspaniałego człowieka i Polaka usiłując go złamać.
Dopiero w marcu 1964 r. mjr Józef Kruczek zrezygnował ostatecznie z jego werbunku i przesłał jego akta sprawy „operacyjno-obserwacyjnej” do archiwum w Krakowie.
Julian Prażuch zmarł w pracy na zawał serca 14 marca 1969 roku. Wierny i Niezłomny.
Jego, o dziesięć lat młodszy brat, Piotr Prażuch, pełniący funkcje kierownika Rejonu I w Radzie WiN Dąbrowy Tarnowskiej i kierownika placówki w Mędrzechowie pod ps. „Pietrek” - urzędnik w Starostwie Powiatowym w Dąbrowie Tarnowskiej, aresztowany 30 października 1946 r.- skazany został na 5 lat więzienia, utratę praw obywatelskich i honorowych na 2 lata oraz przepadek mienia. Objęty amnestią z 22 lutego 1947 r. został zwolniony z Montelupich 24 marca 1947 roku.
Julian Prażuch i jego młodszy brat Piotr - wychowani w rodzinie wiernej Bogu i Ojczyźnie do końca zostali wiernymi swoim ideałom: BOG-HONOR-OJCZYZNA.
dr Maria Żychowska