W zakładce TarNowiny polecają  – z kronikarskiego obowiązku - polecamy organizowaną przez Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół - Świat Pracy”, debatę kandydatów w wyborach prezydenta Tarnowa w listopadzie 2014 r. Debatę, wobec której mam pewne, niżej wyartykułowane, wątpliwości.

 

Dziwi mnie zgłoszenie się do tej debaty kandydata PiS, Kazimierza Koprowskiego, bo impreza to marna - zgłosiła się trzecia liga kandydatów, którzy skorzystają z okazji by wypromować się  przy kandydacie PiS. W szczególności, sądzę, że organizatorzy chcą wypromować Mieczysława Krasa, jako „niezależnego” kandydata.  Ta niezależność jest owszem - ale „niezależność od siebie” (od swej woli) – tak jak uprzednio też „niezależnym” był kandydat na prezydenta Tarnowa - Ryszard Ścigała. Powiem więcej – myślę, że śladem Ścigały trafi pan Kras do więzienia - o ile Tarnów będzie miał, na swoje oraz tego pana nieszczęście, wybrać go na swego prezydenta. Bowiem w takim przypadku, gdy już zostanie prezydentem, będzie musiał zrealizować zadania podjęte wobec tych, którzy mu tę „niezależność” zbudowali. A że realizacja zobowiązania za stworzenie „niezależności” jest najczęściej związana z łamaniem prawa – przekonał się już podobnie „niezależny”, w okresie kampanii wyborczej, kandydat i wybrany prezydent - Ryszard Ścigała.

Opinię o tym, że debata ta ma za zadanie wypromować tego „niezależnego” kandydata, opieram na fakcie wyrażenia swego czasu przez jej organizatora – prezesa stowarzyszenia „Sokół – Świat Pracy” - opinii o konieczności powołania niezależnego od partii politycznych, komitetu wyborczego. „Partie są skompromitowane, nic dla Tarnowa nie robią i nie są w stanie nic dobrego zrobić – należy stworzyć niezależny komitet wyborczy i wystawić własnych kandydatów” – w taki, mniej więcej, sposób było to sformułowane. Opinia taka, wyrażona wobec organizacji zrzeszonych w Obywatelskim Porozumieniu Osób i Organizacji na rzecz Tradycji i Niepodległości – nie znalazła poparcia, została odrzucona. Podejrzewam, że aktywność w tym kierunku prezesa „Sokół – Świat Pracy” znalazła ujście w niezależnym - a jakże - komitecie wyborczym Mieczysława Krasa - jako oczywiście kandydata niezależnego – w domyśle czystego od „brudnej polityki”.

Wdrukowanie znacznej części polskiego społeczeństwa opinii, że polityka to „brudna rzecz” - skutecznie, niestety, pozwoliło postkomunistycznym służbom specjalnym, przejąć znaczny wpływ na właśnie politykę polską (organizację życia społecznego), na stworzenie w Polsce politycznego establishmentu, który przy takim wpływie tych służb - istotnie jest „brudnym”. A jako brudny brudzi politykę jeszcze bardziej i koło się zamyka – obywatele uciekają od polityki, którą swobodnie przejmują ci z ubrudzonymi rękami. Polityka zniechęcania do „polityki”, wmawianie, że polityka w ogóle a w szczególności partie polityczne - to zło i karierowiczostwo - skutecznie zniechęca od obywatelskiej aktywności politycznej, w tym do uczestniczenia w wyborach.

Z jednej strony tworzy się opinie o brudnym partyjniactwie (już sam termin „partia”, nam starszym, źle się kojarzy, bo przywodzi na myśl tę PZPR-owską. Z drugiej strony tworzy się mit „niezależnych kandydatów”, którzy - przy olbrzymich kosztach kampanii wyborczych - popadają w uzależnienie od niejawnych zwykle sponsorów, którzy takie sponsorowanie traktują jako inwestycje pod przyszłe dochody z na lewo wygranych przetargów.

Żądza władzy, przyzwyczajenie się do profitów z władzy tej wypływających, nieumiejętność życia poza biurokracja samorządowo-rządową jest u niektórych tak silna, że pozbawieni partyjnego poparcia wskutek poprzednich swych nielojalności lub/i braku uczciwości, wchodzą proceder tworzenia niezależnych komitetów wyborczych wyborców (KWW), których finansowanie nie jest przejrzyste - nawet dla polskich sądów (vide: sfinansowanie grubymi tysiącami Palikota przez lubelskich ubogich studentów i emerytów) – pomimo pewnych w tym zakresie unormowań prawnych.

Najczęściej takiego „niezależnego kandydata” uzależniają od siebie (lub nawet odpowiednio wcześniej hodują) towarzysko-biznesowe układy dążące do utrzymania swej dotychczasowej uprzywilejowanej pozycji z czerpakiem przy samorządowych budżetach. Dotychczasowa uprzywilejowana pozycja to najczęściej dotychczasowe władze. A jeżeli nie da się jej już z jakichś względów utrzymać (tak jak w Tarnowie) to trzeba zadbać o władzę przyszłą.

Tymczasem my wyborcy, nauczenie doświadczeniem, powinniśmy, moim zdaniem, popierać kandydatów proponowanych przez partie. Dlatego, że są oni w jakiś sposób wyselekcjonowani i następnie kontrolowani a po drugie, co jeszcze ważniejsze, są zależni od gremiów jawnych - w przeciwieństwie do tych „niezależnych”, których uzależnienie ujawniane jest dopiero w prokuratorskich dochodzeniach. /jb/