Ścigała „gorącym kartoflem” polskiego „Wymiaru Niesprawiedliwości”, jego sprawa przerzucana jest z sądu do sądu, niczym gorący kartofel z ręki do ręki. Tam gdzie trafia – sędziowie natychmiast uznają się w tej sprawie albo nie w pełni niezależnymi lub powiązanymi albo idą na chorobowe. Czegoś się boją! Czego? Ano, chyba dlatego, że bo nie bardzo wiadomo jak orzekać.

 Już wiele miesięcy trwa mocowanie się układów; tego, który Ścigałę ukarał, z tym, który go broni. Wyraźnie widać, że układ broniący Ścigałę istotnie się wzmocnił, a może kara już na Ścigale została wykonana; pozbawiono go przecież na zawsze tarnowskiej prezydentury, a teraz szuka się sądu, który Ścigałę  uniewinni i sprawę zakończy. W każdym bądź razie Ścigała nie będzie sądzony ani w Tarnowie, ani w Wieliczce - lecz w Brzesku. To już trzeci sąd, który zacznie mozolnie zapoznawać się z aktami sprawy. Czy ostatni? Prawdopodobnie tak, bowiem trudno będzie znaleźć sąd w jeszcze mniejszej miejscowości jak np. w Pipidówkach Małych.

 Do Brzeska trafił Ścigała decyzją Sądu Okręgowego w Krakowie. Podobno ze względu na wygodę osób zeznających, którzy głównie są z Tarnowa. Kiedy ruszy proces? Dokładnie jeszcze nie wiadomo, sędziowie brzeskiego sądu muszą zapoznać się ze sprawą - a dopiero co zaczęli czytać akta, A jest ich 27 tomów.

 

Nawiasem mówiąc…przed brzeskim sądem toczy się już, wyłączona do odrębnego postepowania, rozprawa przeciwko byłym prezesom tarnowskiej Spółki Żużlowej Bogdanowi G. i Pawłowi P, którzy przyznali się do wręczenia Ścigale łapówki i chcą dobrowolnie poddać się karze.

Bogdan G. i Paweł P. przyznali się do wręczanie pieniędzy w kwocie 70 tys. zł, pochodzących od przedstawicieli spółki budowlanej. Pieniądze miały pomóc tej spółce w wygraniu przetargów. Było to w 2010 roku. Pozostałym 4 oskarżonym, w tym byłemu prezydentowi, dwóm urzędnikom miejskim oraz  właścicielowi firmy budowlanej, grozi do 10 lat więzienia.

Obaj dobrowolnie proponują sądowi karę dla siebie: 2 lat więzienia w zawieszeniu na 4 lata. Być może już 29 stycznia br. sąd przychyli się do ich wniosku.

 

Wracając do Ścigały…rozprawa w Wieliczce miała się rozpocząć z początkiem 2015 roku – w styczniu lub na początku lutego, jak zapowiadał prezes wielickiego sądu. Teraz, po przeniesieniu sprawy do Brzeska, potrzebnych będzie następnych kilku miesięcy, aby tym razem brzescy sędziowie zapoznali się z aktami sprawy.

 

Jak pamiętamy, żaden z tarnowskich sędziów nie podjął się prowadzenia rozprawy i orzekać w sprawie o korupcję prezydenta Ryszarda Ścigały i towarzyszy z tarnowskiego magistratu. Wszyscy ci sędziowie złożyli wnioski o ich wykluczenie, z powodu możliwości narażenia się na zarzut braku bezstronności. Wszystkie te wnioski zostały uznane za zasadne. Wieliccy sędziowie natomiast, pochorowali się.

 

To bardzo znamienne! Czyżby tarnowscy i wieliccy sędziowie czuli się w jakiś sposób ze Ścigałą powiązani? Bo przecież samo mieszkanie w tym samym mieście nie może narazić na zarzut bezstronności. Gdyby tak było, byłoby potwierdzeniem istnienia „tarnowskiego układu”, ostatnio pod wezwaniem „Tarnowianie”, o którym, powszechnie „mówi ulica”. A może zarzuty są tak mocne, ze wyroku skazującego nie sposób uniknąć, a tego właśnie boją się nasi funkcjonariusze wymiaru [nie]sprawiedliwości? No, bo idą wybory, możliwa jest zmiana władz w niewiadomym kierunku, nie wiadomo skąd wiatr zawieje… i jak tu w takich warunkach być niezawisłym. Nie sposób, bowiem,  uznać, że wszyscy mieli jakiś ze Ścigałą kontakt. Po prostu się boją, a jeżeli tak, to nie są niezawiśli. Ot, podejrzewam, takie to problemy pracowników pięknego budynku na rogu ulic Narutowicza i Dąbrowskiego, budynku z zewnątrz znakomicie się prezentującego…aA wewnątrz meandry korytarzy polskiego wymiaru… no czego…?

 

Jeżeli już jesteśmy przy tym budynku tarnowskiego sądu, to wybudowany przed II Wojną, (bo skąd byłby taki ładny) posiadał stojące obok najnowocześniejsze więzienie, też wybudowane przez II Rzeczpospolitą - więzienie z centralnym ogrzewaniem, ubikacjami łaźniami i pozostałymi „wygodami”. W porównania z innymi więzieniami, mieszczącymi się głównie w IXX wiecznych lub nawet wcześniejszych, po-zaborczych budynkach, był to adres przez więźniów i aresztantów pożądany - jeżeli już musiało się mieć lokum, wikt i opierunek na koszt II Rzeczpospolitej. Dlatego wielu drobnych złodziejaszków, kieszonkowców, naciągaczy na wygraną „w trzy karty” na targowiskach i innych pospolitych grzeszników wobec prawa, co to „nie sieją a zbierają”, przyjeżdżało do Tarnowa aby poprzez dokonanie tu drobnego przestępstwa trafić na kilka zimowych miesięcy do celi tarnowskiego więzienia. Miejsca, w którym łóżko w nie zimnej i niezawilgoconej celi, jedzenie oraz raz na tydzień kąpiel i zmiana odzienia, no i odpowiadające towarzystwo. Czego chcieć więcej, w swej bezdomności?

 

Ale wróćmy do Ścigały. Jemu z pewnością nie marzy się takie miejsce przebywania, nawet w jeszcze bardziej eleganckich warunkach – warunkach szpitalnych, w których jako aresztant, odbywał przed procesowe aresztowanie.

Z powodu rejterady tarnowskich sędziów, Jacek Bania - sędzia Sądu Okręgowego w Tarnowie, wydał z początkiem września postanowienie o przekazaniu sprawy przeciwko Ścigale i towarzyszom do Sądu Rejonowego w Wieliczce. To znacznie oddala start procesu, bowiem sędziowie z sądu wielickiego muszą mieć odpowiedni czas na zapoznanie się ze sprawą. A już minęło ponad dwa miesiące od dnia złożenia przez prokuratora aktu oskarżenia. Taka jest rzeczywistość naszego pomunistycznego* wymiaru [nie]sprawiedliwości. Jego młyny mielą wolno a sita przepuszczają przestępców wielkich zatrzymując drobnych. Jak będzie w przypadku Ścigały? Ano zobaczymy - czy i jakie sita go zatrzymają.

 Sam prezydent Ścigała oświadcza, że jest niewinny. Nie tłumacząc przy tym wiarygodnie, kto lub co w takim razie spowodowało, że zainteresował się nim i jego towarzyszami prokurator z krakowskiej prokuratury apelacyjnej.

 

Jeżeli Ścigała wziął łapówkę, (co jest prawdopodobne - znany był np. w Azotach, jako łasy na pieniądze) i prokurator udowodni to przed sądem - to sprawa przejrzysta; winny - złapany - ukarany.

Jeśli natomiast został „wkręcony” w tę aferę Bogdana G. i swoich magistrackich pracowników, to jest to, (pomijając rozgrywki typu „wymówił w swym zadufaniu posłuszeństwo – nie wywiązał się ze zobowiązań wobec mocodawcy - albo nie dał rady tego zrobić”), kara opisywana w ludowej mądrości powiedzeniem: „czym wojujesz od tego giniesz”.

O co chodzi? Już wyjaśniam!

Ryszard Ścigała został prezesem zarządu Azotów w 2001 roku, na fali „teraz k..wa my” Leszka Millera, który został premierem rządu RP, po zwycięskich przez koalicje SLD-Unia Pracy wyborach parlamentarnych jesienią 2001 roku. Nominowanie na prezesa zarządu kontrolowanych przez SLD spółek Skarbu Państwa musiało być wówczas połączone z poleceniem odszukania (lub spreparowania) „haków” na poprzedników w tych zarządach. Świadczyło o tym powszechność tego zjawiska „hakowania” i butne zapowiedzi tego byłego PZPR-owskiego aparatczyka o rzekomo dużej skali zjawisk patologicznych w spółkach skarbu państwa. Tak, jakby niewiadomym była, że złodzieje zgrupowali się w SLD i w KLD Tuska. Pamiętać trzeba, że Miller i inni postkomuniści przejmowali władze po 4 latach rządów koalicji AWS-UW.

Nowo powołany Prezes Zarządu Azotów, Ryszard Ściłgała wywiązał się z tego zadania znakomicie. Sprokurował wobec swych poprzedników w Zarządzie Azotów kilkanaście zarzutów, spisał je i wysłał do prokuratury. Prokurator, obecny wiceprokurator krajowy, biedził się nad tymi zarzutami wiele miesięcy, pracowicie przesłuchiwał świadków – członków byłego zarządu by umorzyć sprawę na etapie dochodzenia „w sprawie”, bez postawienia komukolwiek jakichkolwiek zarzutów. Z lipnych, sprokurowanych przez prezesa Ścigałę zarzutów, nie dało się nic wycisnąć.  Skutkiem była jedynie strata czasu prokuratora, (choć odnoszę wrażenie, że skorzystał z możliwości edukacji w zakresie ekonomiki, finansów i zarządzania)m jak również strata czasu i nerwy przesłuchiwanych. Poza tym Ścigała dał okazje na medialna hucpą lokalnych łże-mediów - a jako sprawny w medialnym promowaniu się - wypromował się w na „zbawcę” Azotów, co potem z kolei dało mu prezydenturę Tarnowa. Tę radosną, medialną autopromocję jako autora-mecenasa wszystkiego co dobrego przytrafiło się dla Tarnowa – przerwał prokurator – lub druga ewentualność, czego nie da się w 100% wykluczyć – przypadek donosu w rodzaju jaki kiedyś sam sporządził. Ten drugi przypadek jest jednak mało prawdopodobny ze względu na to, że Ścigała został oskarżony i za trzykrotną zgodą sadu, aresztowany – no i postawiony z zarzutami przed sądem. Świadczy to, że zarzuty są mocno udokumentowane.  /jb/

 

„Pomunizmem” nazywany jest komunizm w wykonaniu PO.