Niemiecki Zakład Kamy w Przedzielnicy był kolonią kamą o zaostrzonym rygorze typu gospodarstwa rolnego –pisze Małgorzata Pabis w Naszym Dzienniku ( nr 73 z 28 marca 2014 roku.

Więźniowie wykonywali tam prace gospodarstwa rolnego. Prowadzona tam była hodowla jedwabnika, uprawiano warzywa, hodowano zwierzęta. Wydawać by się mogło, że praca nie najgorsza, ale towarzyszył jej głód związany z minimalnymi racjami żywnościowymi i nienormowany czas. Praca odbywała się poza więzieniem w odległości kilku kilometrów. Najgorszym w tym wszystkim był fakt, że więźniowie, po przybyciu na miejsce skazania, byli na zawsze zakuwani w kajdany na nogach. Kajdany ważyły od 8 do 16 kilogramów. Więźniowie mieli je na nogach dzień i noc. Można sobie wyobrazić higienę. Jak w tej sytuacji mogli się umyć? Jak mieli się rozebrać? Po drugie droga do pracy, nawet po kilka kilometrów sprawiała, że głodny, wycieńczony więzień docierał do pracy jeszcze bardziej wycieńczony. - Jeden z przesłuchanych zeznał, że odgłos kajdan, jak szli do pracy, był przeraźliwy. Inny z więźniów zeznał, że był tak wychudzony (ważył 40 kilogramów), że w nocy obudził się, bo poczuł, że kajdany zsunęły się mu z nóg. Ze strachu o życie naciągnął kajdany na powrót na nogi i tak umocował, by znów nie spadły

Warunki, które tam panowały, były znacznie gorsze od tych, które znamy z Oświęcimia – przytacza p. Pabis opinię jednego z katorżników.

Lista Polaków pochowanych w zbiorowej mogile w Nowym Mieście (obecnie Ukraina)

więźniów niemieckiego zakładu karnego w Przedzielnicy

 zamęczonych przez Niemców w latach 1941 -1944

 

(Kopia listy zamieszczonej w: „Nasz Dziennik” nr 62 z 15-16 marca 2014 r.)

 

 

 

Strona 2