Komorowski czasie wizyty w Tarnowie z Ryszardem Ścigałą - obecnie sądzonym pod zarzutem korupcji prezydentem miasta.

 

Proszę zauważyć, że Komorowski jest jeszcze z wąsami – ich usuniecie uważa się za najbardziej radykalne, najbardziej odważne i najistotniejsze dla Polski posuniecie prezydenta Komorowskiego w swej ubiegającej, pięcioletniej kadencji.

 

 

A tutaj linki – przekierowania do stron z filmami świetnie Komorowskiego charakteryzujących:

(w przypadku trudności z otwarciem - proszę kliknąć prawym klawiszem i otworzyć w nowym oknie.)

 

Komorowski. Myśliwy czy rzeźnik? Mówi Cezary Gmyz

Komorowski. Myśliwy czy rzeźnik? Galeria zdjęć

Spot przeciw zabijaniu zwierząt

Budka Suflera

Komorowski - jakim go widzi Anna Pietraszek

Głosuje Cejrowski - jawnie

Debata Komorowskiego ze samym sobą 

Komentarz Gadowskiego

Andrzej Gwiazda o Bronisławie Komorowskim

Hrabia Żorż o Hrabim Bronisławie

Hitler dowiaduje sie o wynikach I tury.

Komorowski - bełkot            

Komorowski - nekrofil

Komorowski - kto to jest.

Komorowski - Protest wobec planów sprzedaży lasów (uwaga! - wulgarne!).

Komorowski - wyśmiany przez studentów

Komorowski - jego Polacy "racjonalni"

Komorowski - jakim widzą go Kukiz, Braun, Cejrowski, Sumliński, Ziemkiewicz i inni

Komorowski - przemawiając czyta z kartki, rozmawiając słucha się suflerki.

Komorowski - jak Rakowski z PZPR

Komorowski - frustrat

 

 

 

 

 

 

 

Poniżej tekst pisany jeszcze w pierwszym roku kadencji prezydenta Komorowskiego.

 

Kim pan był w „Solidarności”, panie Komorowski? – Skoro jest pan teraz wrogiem wolnego słowa i swobody zgromadzeń!

 

  Ot, takie nasuwa się, użyte w tytule, pytanie, w związku z częstym powoływaniem się pana Komorowskiego na tradycję Solidarności, w konfrontacji z działalnością Bronisława Komorowskiego w pierwszym roku  swej prezydentury.

 

Wybrany na prezydenta Polski Bronisław Komorowski jawił się nam, jako dobrotliwy, nieco safandułowaty belfer, męczący długimi „kazaniami”, wygłaszanymi mentorskim tonem, upstrzonymi wyświechtanymi sentencjami, traktujący słuchaczy jak absolwentów przedszkolnej zerówki. W sumie, poza nudziarstwem, do zniesienia, niegroźny. A jednak…

 

Jednak, gdy przypatrzymy się temu, co Komorowski już zrobił w ciągu zaledwie rocznej prezydentury, i jak to zrobił, to znajdziemy w nim cwanego prowokatora podminowującego jedność społeczną Polaków. Czy zrobił to z własnej inicjatywy, czy też realizuje pomysły swego otoczenia, to inna sprawa. Wiedzmy, że w jego otoczeniu jest wielu postkomunistów z PZPR, przedzierzgniętymi w demokratów z Unii Wolności. Pamiętajmy także o jego domniemanych, wielokrotnie omawianych w prasie, i do końca nierozeznanych, związkach ze służbami specjalnym PRL-owskiej proweniencji; jak również o fakcie, że jako jedyny poseł PO głosował, wbrew zaleceniom swej partii, przeciwko rozwiązaniu WSI.

 

Już samo przejęcie prezydenckiej władzy odbyło się z naruszeniem Konstytucji, nie mówiąc o braku kultury i to nie tylko tej politycznej, ale i osobistej. Jeszcze dymiły szczątki samolotu, nie było urzędowej informacji o śmierci prezydenta poprzednika, a już wpakował się do Belwederu, bo ktoś od Putina zawiadomił go o śmierci prezydenta Kaczyńskiego. Spieszył się, jak donosiła prasa, bo szukał tam Raportu z Likwidacji WSI, w którym obawiał się informacji o swoich związkach ze służbami specjalnymi.

 

Swego czasu, gdy oskarżony o korupcję został wiceminister Obrony Narodowej Romuald Szeremietiew, jego szef, minister Bronisław Komorowski zadeklarował, że odejdzie z polityki, gdy okaże się, że oskarżenie Szeremietiewa jest niesłusznie. Po latach Szeremietiewa od zarzutów uwolniono a na jaw wyszło, że całe te oskarżenie Szeremietiewa było prowokacją miłych Komorowskiemu tajnych służb - ale Bronisław Komorowski ani nie pomyślał o wypełnieniu honorowego przyrzeczenia odejścia z polityki. Człowiek honoru z niego taki, jaki z niego znawca polskiej ortografii.  Dawniej powiedziałoby się, że „stracił zdolność honorową”.

 

„Sprawa jest w sposób arcybolesny prosta…, podjęto próbę lądowania w warunkach klimatycznych braku widoczności, w których absolutnie ta próba lądowania nie powinna mieć miejsca – powiedział Komorowski w styczniu 2011 roku. Było to, niedopuszczalne w cywilizowanych krajach, poinstruowanie gdzie komisja Millera i prokuratura Seremeta, ma szukać sprawców tragedii. Instruktaż był ważniejszy nie tym, że wydający go jest specjalistą od lotnictwa „na drzwiach od stodoły”, lecz tym, że jest prezydentem. Fakt, że zapisy pokładowych urządzeń nie wskazują na próbę lądowania, nie zmąca Komorowskiemu dobrego nastroju, nie wycofuje się, nie przeprasza - liczy na ludzką niepamięć. Nie wie, że „poeta pamięta”? „Nie bądź bezpieczny / Poeta pamięta / Możesz go zabić - narodzi się nowy / Spisane będą czyny i rozmowy.”/ Czesław Miłosz/.

 

„Państwo zdało egzamin” powtarzał wielokrotnie, zadowolony z siebie, Bronisław Komorowski, gdy już pochowano poległych w smoleńskim zamachu. „Tak, zdało egzamin…, ale z organizowania pogrzebów” dopowiadała Opozycja. Ale rzeczywistość była przerażająco jeszcze gorsza. Państwo Komorowskiego i Tuska nie zdało egzaminu nawet z organizowania pogrzebów. Po ponad dwu latach okazało się, że sześć osób, w tym Prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego i Annę „Solidarność” Walentynowicz pochowano w cudzych trumnach i w niewłaściwym miejscu, skazując rodziny na modlitwy na grobami ludzi innych niż myśleli, że są z nimi.

Sam Bronisław Komorowski nie zdał jeszcze jednego egzaminu. Egzaminu prywatnego. Egzaminu z dobrego zachowania się. Sfilmowano go śmiejącego się i dowcipkującego z Tuskiem w czasie pogrzebu. Nie umiał ukryć zadowolenia ze śmierci politycznych oponentów?

 

Gdy rok temu, 1 listopada 2011 roku, w Warszawie wylądował „na brzuchu” boeing LOT‘tu, nasz niezmordowany „gafiarz” poleciał z szybkim odznaczeniem pilota, kapitana załogi, za udane lądowanie bez podwozia. Chciał tym prezydent pokazać, że w przeciwieństwie do tych „od Smoleńska”, kapitan Wrona jest b. dobrym pilotem i w trudnych warunkach posadził samolot bez żadnego uszczerbku dla pasażerów. Tymczasem przylecieli ludzie od Boeinga, wcisnęli jeden z przycisków i… podwozie wysunęło się. Odznaczony za wybitne zasługi kapitan Wrona, który w międzyczasie stał się bohaterem mediów „mętnego nurtu”, przycisku tego nie znał, o nim zapomniał, nie wiedział, do czego służy (niepotrzebne skreślić). Tym gorzej, że problem z podwoziem ujawnił się tuż po starcie w Stanach, czyli na co najmniej 8 godzin przed lądowaniem na Okęciu. W efekcie wyszła kolejna gafa - Komorowski wręczył państwowe odznaczenie za spowodowanie kilkunastomilionowej straty.

 

Jednym z jego pierwszych inicjatyw ustawodawczych był projekt ograniczenie wolności zgromadzeń. Projekt bardzo niebezpieczny, dający gminom zbyt rozległe uprawnienia dające możliwość ograniczania wolności słowa. Przepchany, niestety, przez POsłuszny Sejm i Senat (Senat, na szczęście, nieco złagodził rygorystyczny projekt Komorowskiego).

Ta ustawodawcza inicjatywa została zorganizowana w iście bolszewicki sposób. Najpierw sprowokowane zostały zajścia na Marszu Niepodległości 11 listopada 2011 roku (a w zasadzie zajścia zostały sprowokowane obok tego Marszu, jednakże w mediach „mętnego nurtu” zostały przedstawione, jako jedyne wydarzenie związane z Marszem (pamiętamy ten żałosny meldunek reporterki TVN: tak są na Marszu agresywne hasła, jest hasło: Bóg, Honor i Ojczyzna). Zaraz po nastraszeniu Polaków „agresją manifestantów”, Komorowski ujawnił, zapewne wcześniej przygotowany projekt nowelizacji ustawy ograniczający wolność zgromadzeń. Taki sposób ustalania prawa, jak również zmieniania się na szczytach władzy,  był ulubionym przez komunistów.

 

Bronisław Komorowski ma jeszcze dwa „sukcesy”, w obszarze społecznej dezintegracji. Polegały na skutecznym wbiciu klina pomiędzy hierarchów kościelnych a „lud Boży”.

 Pierwsza prowokacja polegała na wypuszczeniu hierarchów, aby wysłali księży do usunięcia tzw. Krzyża Smoleńskiego z Krakowskiego Przedmieścia. Nie było to przyjemne ani budujące widowisko; patrzeć jak wierni przeganiają młodych księży.

Drugą, sukcesem zakończoną, prowokacją Bronisława Komorowskiego było wysłanie Jana Lityńskiego, aby w Katedrze Warszawskiej, tuż po Mszy Św. odznaczył jakimś orderem Józefa Szaniawskiego. Pięknie pomyślane: Jan Lityński przemawiający od stóp ołtarza katolickiej katedry do rozmodlonych „moherowych beretów”, a potem wręczający odznaczenie rodzinie Józefa Szaniawskiego, którego był zapiekłym wrogiem ideologicznym. I znowu „lud Boży”, inaczej niż hierarchowie stanął na wysokości zadania, skutecznie wyklaskał Lityńskiego, nie pomógł nawet apel biskupa celebrującego Mszę Św.

 

Nie ma co wymieniać, należy tylko wspomnieć o licznych chamskich odzywkach Bronisława Komorowskiego, w tym o polskim prezydencie, („jaki prezydent taki zamach”, „prezydent gdzieś poleci… i wszystko się zmieni…”) sprowadzających polską politykę do rynsztoka. Ani wspominać jego przyjaźni ze stałym bywalcem rynsztoka (pokaż mi swych przyjaciół a powiem ci, kim jesteś. Albo:, z kim przestajesz – takim się stajesz).

 

Ostatnio prezydent Komorowski zapragnął upaństwowić niezależne obywatelskie Polaków świętowanie Dnia Odzyskania Niepodległości. Zapowiedział zorganizowanie manifestacji 11 listopada, marszu, z finałem pod pomnikiem Romana Dmowskiego, czyli tam gdzie kończył się coroczny obywatelskie Marsz Niepodległości, organizowany przez ONR i Młodzież Wszechpolską. Jasno widać, że zamiarem Komorowskiego jest spacyfikowanie niezależnej inicjatywy patriotycznego obchodzenia tej rocznicy. Zabolały go, jak widać, corocznie wzrastający do set tysięcy, udział Polaków w tym niezależnym Marszu Polaków. Zamiast cieszyć się ze wzrostu patriotyzmu polskiej młodzieży, i popierać go, postanowił aktywność tą wkręcić w państwowe tryby i skierować w promocje swej prezydentury.

A przecież mogło być tak, jak powinno być, budująco i propaństwowo. Odradzający się młodzieżowy ruch patriotyczny, objawiający się m.in., organizowaniem Marszu Niepodległości, jest, jako zjawisko niezmiernie dla Polski pożyteczne , ochraniany i wspierany przez prezydenta Komorowskiego. Może, gdyby pojawiały się jakieś niewłaściwe wokół tego ruchu zjawiska, to należałoby argumentować w społecznej dyskusji na rzecz ich zmarginalizowania. Ale, nie. Komorowski, niczym zaborca władzy; ogranicza, zakazuje i zawłaszcza. Jego myślenie PZPR-owskie jest, co nie jest moim pomysłem i co nie realizuje mój ZMS (partyjna młodzieżówka) to szkodliwe jest, i basta.

 

Efektem chęci aneksji Marszu będzie dalsza dezintegracja Polaków. Będą dwa pochody i następny element wojny polsko-polskiej. Jeszcze na szczęście wojny słownej. Ale trzeba pamiętać, że październik to rocznica politycznego mordu na Marku Rosiaku, polityku PiS, zastrzelonym przez zwolennika PO. Ten polityczny mord, co oczywiste, był skutkiem praktykowanego przez Platformę Tuska i Komorowskiego rządzenia poprzez antagonizowanie Polaków, poprzez nakręcanie przemysłu pogardy, zdolnych do wszystkiego, absolutnie wszystkiego, aby tylko zagarnąć i utrzymać władzę w Polsce.

 

Festiwal obrażania naszego rozumu trwa.

 /Józef Boryczko/