Kupię jak najdrożej

Artykuł Marka Króla pt. „Platforma jak PZPR” (wSieci” nr 9/2014 r.)

 

„Nabycie składów Pendolino to przykład niewyobrażalnej kreatywności graniczącej z surrealizmem inwestycyjnym.

Rządowi publicyści przyjęli to do aprobującej wiadomości, jakbyśmy żyli w jakimś bantustanie.

Absurdalna inwestycja w Pendolino może okazać się niewielkim przekrętem, gdy popatrzymy na transakcje prawie nieznane opinii publicznej.

Oto dwa lata temu, na zjeździe absolwentów mojego liceum, kolega z klasy pochwalił się, że pracuje w spółce zajmującej się handlem nośnikami energii. Tuż po wizycie naszej partyjno-rządowej delegacji w Katarze kolega odwiedził ten kraj w swoich interesach. Zszokowany zadał mi pytanie, dlaczego nasz rząd kupił najdroższy płynny gaz oferowany na rynku. Nie mógł także zrozumieć, dlaczego ta transakcja jest kompletnie utajniona. Znałem odpowiedź na pierwsze pytanie: kupiliśmy najdroższy gaz, ponieważ oznaczało to wyższą prowizję dla podpisującego umowę. Od dawna, jako wydawca "Wprost", obserwowałem kulisy różnych operacji finansowych i wiem, ile kosztuje poświęcenie urzędników państwowych. Każdy głupi może kupić za taniochę i jak ten głupi - zostanie z groszową prowizją.

Wkrótce się wyjaśniło, dlaczego umowę gazową z Katarem utajniono. Skonstruowano ją tak, że nakazuje nam płacić za płynny gaz także wtedy, gdy nie będziemy mogli go odebrać. Budowa naszego gazo-portu jest opóźniona o dwa lata, więc już niedługo polski podatnik zapłaci za gaz, którego nie otrzyma. Tę przedziwną umowę z Katarem podpisywał minister Aleksander Grad, który ostatnio był specjalistą od energetyki jądrowej. Za 55 tys. zł miesięcznie plus premia Grad tyrał nad przygotowaniem budowy dwóch elektrowni atomowych. Człowiek ten stracił jednak cierpliwość, bo pierwsza atomówka miała powstać w 2024 r.

Zrezygnował z tej posady i przeszedł do Tauronu, spółki energetycznej. Jego miesięczna pensja wzrosła do 130 tys. zł, nie licząc premii. Grad zdążył jeszcze jako szef PGE wydać 250 mln zł na tzw. profesjonalną lokalizację przyszłych elektrowni atomowych. Mapy przygotowała i stosowne badania przeprowadziła spółka z Australii, pobierając za to ćwierć miliarda złotych. To oczywiście niewielka część sumy, którą miał do wydania Grad. Został mu jeszcze ponad miliard, który zapewne pójdzie na inne prace badawcze.

A w rządowych mediach cisza, ani jednego wywiadu z szefem australijskiej spółki, a i Grad nie chwali się sukcesami.

Spółki energetyczne to prawdziwa żyła złota dla pomunistów, o czym wiedzą rzeczony inżynier geodeta Aleksander Grad i cała jego rodzina. Człowiek upłynnił gaz płynny z Kataru, przeszedł w atom, a teraz w Tauronie będzie dostarczać prąd partii i rządowi.

Wyprzedził go wiele lat wcześniej wicepremier Waldemar Pawlak, podpisując umowę z Gazpromem. Pawlak też zakontraktował najdroższy gaz za ponad 540 dol. za 1000 m³. W tym czasie ceny rosyjskiego gazu dla Niemiec, Francji i innych krajów UE nie przekraczały 400 dol. za 1 000 m³. Nie dość, że Pawlak kupił najdroższy gaz, to jeszcze podarował 1,2 mld zł Gazpromowi za zaległe opłaty za transfer przez Polskę. Co zaskakujące, sąd w Moskwie orzekł, iż te pieniądze nam się należą, a mimo to, w porozumieniu z Tuskiem, Pawlak zrezygnował z zasądzonej kwoty. Informacja o tej darowiźnie nie ukazała się w głównym przekazie medialnym, tylko w niektórych gazetach w formie drobnej notatki. Dzięki temu społeczeństwo nie wie, jak Pawlak w Moskwie i Grad w Katarze dzielnie reprezentowali interes kraju o znanej tylko im nazwie.”